(To jest tekst przeklejony z dzisiejszej Wyborczej. Wiem, że wielu tutejszych bywalców do Wyborczej nie zagląda, ale ten tekst powinno przeczytać jak najwięcej ludzi. Sprawę znam poniekąd od środka i zaręczam – to nie jest problem zmyślony przez Wyborczą. Polecam)
Piotr Skwirowski, 21.06.2016
Źle się dzieje na "orlikach". Władza wyrzuciła do kosza stary program, a nowy nie działa. Animatorzy nie mają umów, nie dostają wypłat. Wszystko przez politykę?
To był jeden z bardziej udanych programów rządu PO-PSL. Z myślą o sporcie amatorskim powstały 2604 nowoczesne obiekty sportowe z boiskami m.in. do piłki nożnej, koszykówki i siatkówki, niektóre z bieżniami. W miastach i małych miejscowościach "orliki" pełnią nierzadko funkcję centrów, do których przeniosło się życie nie tylko sportowe, ale kulturalne i towarzyskie.
PiS, jeszcze w opozycji, kpił z programu "orlików". Po przejęciu władzy wymienił kierownictwo nadzorującej "orliki" Fundacji Rozwoju Kultury Fizycznej. I zaczęły się problemy.
- Ministerstwo Sportu z miejsca odrzuciło program "Nasz Orlik" i zastąpiło go nowym programem "Lokalny animator sportu" - mówi Monika Chabior, była szefowa fundacji.
Na "orlikach" miało być podobnie, tyle że pod nowym szyldem. Z tą samą grupą animatorów, którzy organizują zajęcia, turnieje, często pełnią funkcję trenerów i sędziów. Wszystko w jednym. Animatorzy to grupa ponad 3,6 tys. osób. Część z nich pracuje na pół etatu.
Animatorzy "orlików" z problemami
- Ale wszystko się rozsypało. Ludzie nie dostają ani umów, ani pieniędzy od fundacji, nie zostali zgłoszeni do ZUS. Tak naprawdę pracowali na czarno albo społecznie - opowiada była szefowa fundacji.
Animatorzy zaczęli się burzyć. Na portalu NaszOrlik.pl nie szczędzili ostrych słów nowemu kierownictwu fundacji i Ministerstwu Sportu. Fundacja tłumaczyła, że brak wypłat i umów to efekt zmiany programu informatycznego.
- Poprzedni był nowoczesny i działał. Nikomu się nawet nie śniły takie problemy - mówi "Wyborczej" Monika Chabior. - Najwyraźniej nawet program do obsługi animatorów wydał się podejrzany politycznie i trzeba było wyrzucić go do kosza - dodaje.
Pod koniec zeszłego tygodnia minister sportu wysłał do fundacji kontrolę. I postawił ultimatum: sprawa animatorów ma być wyprostowana w ciągu dwóch tygodni.
Jeszcze w zeszłym tygodniu ruszyły pierwsze wypłaty. Ale na razie pieniądze dostali tylko nieliczni animatorzy. - To niewielkie kwoty. Animator pracujący 40 godz. w tygodniu dostaje 1 tys. zł brutto przez dziewięć miesięcy w roku od Ministerstwa Sportu. Drugie tyle dopłaca samorząd - mówi Monika Chabior. Niestety, zniszczono też system szkoleń, rozbito system wsparcia społeczności animatorów - ubolewa była szefowa fundacji. Potwierdzają to sami animatorzy. - Nie wiemy nawet, jakie kryteria musimy spełniać, by dostać się do nowego programu - opowiadają.
"Zniszczono dobrze działający mechanizm animacji sportu"
W poprzednich latach fundacja organizowała zjazdy animatorów. Uczyła, jak przyciągać na boiska dzieci i młodzież, osoby niepełnosprawne, całe rodziny czy seniorów. Środowisko się integrowało. Program wspierali wybitni sportowcy i aktorzy. Po zmianie władzy wszystko się posypało.
- Dlaczego zniszczono dobrze działający mechanizm animacji sportu w lokalnych społecznościach? Co w tym było złego? Komu to przeszkadzało? - rozkłada ręce Monika Chabior. - "Orlik" to współczesne podwórko - mówi animator "orlika" w Powidzu Wiktor Somerfeld. - Pełni funkcję społeczną i integracyjną. Warto to wzmacniać, a nie psuć - dodaje.
Gdy zamykaliśmy to wydanie "Wyborczej", wciąż nie mieliśmy od Fundacji Rozwoju Kultury Fizycznej odpowiedzi na nasze pytania.
http://wyborcza.biz/biznes/1,148285,20275108,orliki-w-nielasce-rzad-pis-psuje-sztandarowy-program-po-psl.html
UPDATE 21.06.2016, 12:30
Fundacja Rozwoju Kultury Fizycznaj domaga się od Wyborczej sprostowania. Tutaj treść sprostowania. Ale ponieważ tekst ten dziwnie przypomina manierę z jaką PiS broni się przed krytyką - od stadnin po audyty - jestem dziwnie pewny, że sprawa będzie miała ciąg dalszy.